Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 czerwca 2013

"Niekończące się życie"

 Część - 3

Przez całą noc leżąc na łóżku  czerwony jak burak, myślałem tylko o tym co się stało. Przez tą noc uświadomiłem sobie, że właśnie się zakochałem. Było to dla mnie coś prawie, że nieznanego. "Zakochać się" co to tak naprawdę znaczy? Czy to na pewno to? Nie mogąc od powiedzieć na te pytania, noc stawała się coraz bardziej kłopotliwa. W końcu nieświadomie usnąłem, a pytania nad którymi główkowałem się całą noc dalej były wielką niewiadomą. Wszystko nagle stało się strasznie trudne. Jedynie co było w moim życiu teraz wiadome to to, że jestem przeziębiony i bez wątpienie nie pójdę do szkoły. Jednak ten fakt w którym muszę opuścić szkołę na kilka dni jest najlepszy jaki mógł by się zdarzyć w takiej sytuacji. Wstając wykończony koło południa, całkiem wyleciało mi z głowy wczorajsze wydarzenie. Robiąc śniadanie przypominałem sobie wszystko po kawałeczku. W chwili przypomnienia sceny Takeru całującego moje usta zrobiłem się strasznie niespokojny, krojąc warzywa w pośpiechu skłaczyłem się dość głęboko w palca. Krew nie chciała przestać lecieć. A ja z pośpiechu i bólu nie mogłem znaleźć apteczki. Biegając po całym domu krople krwi spadały na podłogę. W końcu znalazłem apteczkę i obandażowałem palca. Nie miałem siły nawet by kontynuować przyrządzanie jedzenia. Usiadłem na fotelu, założyłem słuchawki i nawet nie zauważając, że zrobiło się już dość późno, zasnąłem. Gdy w końcu obudziłem się była godz. 21. Zdejmując słuchawki i wstając z kanapy poszedłem do kuchni posprzątać wcześniej zaczęty w przygotowaniu posiłku. Kosz na śmieci niestety był napełniony co musiało zmusić mnie do wyrzucenie ich do kontenera. Nie byłem tym za bardzo zadowolony, ostatnio w ogóle nie miałem ochoty by opuszczać tego dom. Nakładając buty i podnosząc worek na śmieci powoli otworzyłem drzwi. Jednak nie mogłem ich otworzyć, poczułem jak by coś przygniatało drzwi. Próbując popchnąć je bardziej usłyszałem zza drzwi krzyk :
- Ałł!
 Przestraszyłem się, stojąc w bezruchu domyśliłem się kto mógł tam być. Mając nadzieję na szybką ucieczkę próbowałem jak najszybciej zamknąć drzwi, jednak ucieczka się nie udała. Takeru złapał mnie za rękę. Wyglądał jak by siedział pod drzwiami bardzo długo. Był przemęczony i wyglądał na strasznie zmartwionego. Po złapaniu mojej ręki przez jego zimne dłonie zobaczyłem ten wyraz twarzy, jak by coś się stało. Jednak nie byłem w stanie zapytać go o to wprost. Gdy tylko Takeru wszedł za mną do domu wykrzyczał
 -Ren! Co się stało?! Co tu robi krew na podłodze?! Dlaczego mi nie otwierałeś?!
 Z łzami w oczach szybko podszedł do mnie, za nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć znalazłem się w jego objęciach. Jednak szybko wypuścił mnie z uścisku i sprawdzał od góry do dołu co mi się stało. Gdy tylko zauważył zakrwawiony bandaż na palcu od razu wpadł w panikę.
 - Ren, co ty zrobiłeś? Co się stało?!
Cicho ze spuszczoną głową odpowiedziałem:
 - Nic się nie stało, skaleczyłem się przy krojeniu warzyw. To nic takiego.
 -Ehh ty niezdaro .. Jak można tak bardzo skaleczyć się przy krojeniu warzyw. Chodź przemyje ci ranę i zmienię opatrunek.
 Poszedłem za nim jak posłuszny piesek. Zaprowadził mnie na kanapę a sam poszedł szukać apteczki. Gdy w końcu ją znalazł zaczął zdejmować  bandaż co kilka sekund spoglądając na moją twarz. Gdy w końcu go zdjął zaczął przemywać ranę wodą utlenioną. Rana była głęboka przez to strasznie bolało. A cisza która nie ustawała stawała się jeszcze bardziej bolesna. Takeru był tak zajęty moją raną, że nic nie mówił. Spoglądał tylko na moją wykrzywioną twarz z bólu. Kończąc zmienianie opatrunku siadł koło mnie i przytulił mnie bardzo mocno. Nie wiedziałem  co mam zrobić w tej sytuacji. Gdy w końcu wykrztusiłem z siebie słowa
- Naprawdę się nic nie stało. Nie musisz się tak mną przejmować. Jestem dość odporny na ból więc to nic takiego.
 Pierwszy raz w życiu starałem się kogoś uspokoić, nie wiedziałem czy zrobiłem dobrze. Takeru ścisnął mnie jeszcze mocniej. Po krótkiej chwili poczułem ciepłe łzy wchłaniające się w moja bluzkę. Nie wiedziałem dlaczego płakał, byłem całkiem zakłopotany. Wmawiałem sobie że to przeze mnie płacze, że powiedziałem coś nie tak. Takeru puścił mnie, gdy zobaczyłem go całego zapłakanego miałem ochotę zrobić wszystko by przestał płakać. Gdy uświadomiłem sobie jaki jest słodki i przypomniałem sobie to co stało się wczoraj, zrobiłem się cały czerwony. Gdy Takeru ujrzał moja czerwoną twarz, lekko się uśmiechnął a łzy same przestały mu spływać po policzkach. Takeru pełen rozpromieniony na twarzy powiedział
 - Ren.. naprawdę cieszę się, że usłyszałem z twoich ust takie słowa.. naprawdę bardzo się cieszę.
Po tych słowach Takeru przysunął się do mnie najbliżej jak mógł. Położył dłonie na moich ramionach po czym jego ręce zaczęły przesuwać się po szyi w górę a jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Nie wiedziałem co mam zrobić, chciałem uciec gdzieś najdalej ale w duchu uczucie Takeru dotykającego moje policzki były jak dotyk anioła. Zdałem sobie sprawę, że Takeru stał się najważniejszy. Nie umiałem odmówić mu czego kolwiek, gdy słyszałem jego głos robiłem się posłuszny jak piesek. Gdy tylko uświadomiłem sobie w tym momencie że zyskałem najważniejszą osobę i, że znowu ją stracę, cały zacząłem się trząść a łzy same zaczęły mi płynąć po policzkach. Takeru przysuwał się coraz bliżej. gdy tylko zauważył łzy na moich pliczkach od razu wykrzyczał
 - Przepraszam! Nie chciałem cię do niczego zmuszać! Przepraszam!
Po tych słowach zrobił się strasznie przygnębiony, skulił się i schował twarz w dłonie. Jak tylko zobaczyłem go zmartwionego. Powiedziałem po cichu
 - Nie, to ja przepraszam ale.. ale ja naprawdę nie chce znów cierpieć przez kogoś bliskiego. To boli, bardzo boli.. Po tych cicho wypowiedzianych słowach, Takeru podniósł się zrobił się cały czerwony i podsuwając sobie krzesło usiadł przede mną. Złapał mnie za rękę i powiedział
- Ren proszę nie płacz przyrzekam że nigdy nie zostawię cię samego nie pozwolę byś się kaleczył nie pozwolę ci chować się przed wszystkimi. Chce cię chronić i chce byś był ze mną już na zawsze.
- Ale.. jestem pewien, że gdy tylko poznasz mnie lepiej.. zostawisz mnie.. zrobisz to samo co inni..
 – Lubię prawdziwego ciebie, i choć bym poznawał najgorsze prawdy o tobie to i tak nie zmienię tego zdania. Nie chce cię stracić i nigdy nie zamierzam tego zrobić.

 Po tych słowach płakałem jak małe dziecko, nie umiałem się uspokoić. Ale przez fakt że to były łzy szczęścia nie zamierzałem się uspokajać. Nigdy nie myślałem, że łzy mogą być tak kojące. Nigdy nie myślałem że zyskam osobę która będzie cenić mnie tak samo jak cenie ją ja.

2 komentarze: