Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 czerwca 2013

"Niekończące się życie"

Część - 5


W końcu usnęliśmy nie zdając sobie z tego sprawy. Budząc się o 8 rano pierwsze co zobaczyłem to śpiącego Takeru trzymającego moją dłoń i opartego głową o moje ramię. Widząc go od razu po obudzeniu poczułem jak przez moje wnętrze przechodzi ciepło.  To było coś niesamowicie przyjemnego, nie potrafiłem tego określić. Odwróciłem głowę w stronę Takeru i powoli  przysuwając zimną rękę w stronę jego twarzy pogłaskałem go po ustach a potem po gorącym policzku. Takeru budząc się od dotyku moich dłoni, dość szybko wydobył swoją rękę z pod pościeli i przytrzymał moją dłoń na swoim policzku. Szybko się zarumieniłem, jeszcze nigdy się tak nie czułem. Jeszcze  nigdy nikt mnie nie dotykał tak jak Takeru, jeszcze nigdy nie miałem okazji by dotykać czyiś ust i policzków w taki  sposób  i jeszcze nigdy nie byłem z kimś tak blisko jak z Takeru. Leżąc i przytrzymując moją rękę do swojego policzka powiedział
- Ren, wyspałeś się? Bo ja wyspałem się jak jeszcze nigdy w życiu.
Gdy usłyszałem te słowa moje usta same zaczęły się uśmiechać. Jednak po krótkim zastanowieniu  się spytałem:
 -Takeru nie powinieneś iść do szkoły?
Takeru  głośno się zaśmiał:
- Głuptasie, przecież jest sobota.
 Zrobiło mi  się tak głupio, że ze wstydu miałem ochotę schować głowę pod pościel. Lecz Takeru szybko po tym podciągnął się by leżeć na równi ze mną, przeturlał się na mnie po czym przez chwilę popatrzył mi w oczy i delikatnie pocałował w usta. Gdy  zabrał swoje usta z moich, zsunął się głową na moją klatkę i przysłuchiwał się biciu mojego serca. Byłem tak zawstydzony, że słyszy jak szybko bije mi serce, po tym jak mnie pocałował.  Takeru uśmiechając się złapał mnie za rękę po czym przyłożył  ją do swojej klatki. Poczułem jak jego serce biło równie szybko i mocno jak moje. Po usłyszeniu jego  serca zrobiło mi się jakoś lekko. Dzięki temu wiedziałem, że nie kłamał mówiąc że mnie kocha. Po chwili powiedział:
 - Jesteś głodny? Może pójdziemy zrobić śniadanie?
-Yhym, możemy iść. 
 Takeru zszedł ze mnie,  zerwał się z łóżka po czym założył bluzkę i stanął przy drzwiach opierając się o ścianę. :
- Czego nie  wstajesz?
 Po jego słowach szybko wstałem założyłem bluzkę i podszedłem do drzwi. Złapał mnie za  talie po czym idąc tyłem zaczął mnie całować.
 - Takeru, przestań bo się o coś walniesz.
 Nie zwracając uwagi na moje ostrzeżenia dalej nieudacznie kierował się tyłem do kuchni. Pod koniec drogi skręcając do kuchni walną nogą o róg komody która  stała przy wejściu. Takeru skulił się z bólu po czym  szybko klęknąłem przy nim próbując podnieść jego nogawkę by sprawdzić czy coś mu się stało. Jednak Takeru odwiódł  mnie od tego mówiąc
- Nic się nie stało, już mnie nie boli. Chodź zrobimy śniadanie.
 Znowu uśmiechając się, pocałował i złapał mnie za rękę i kulejąc wprowadził do kuchni. Usadził mnie na krześle pytając
- Więc co robimy na śniadanie? Po chwili zastanowienia odpowiedziałem
 - Nie wiem..
Takeru uśmiechając się powiedział :
Hmm.. to może zrobię dzisiaj śniadanie  niespodziankę. Ty grzecznie posiedzisz przy stole a ja zrobię coś   na śniadanie. Może być?
 - Tak.
 Takeru robiąc śniadanie spytał :
 -Chciałbyś gdzieś dzisiaj pójść? Wiem, zabiorę cię dzisiaj gdzieś, okej?
 Długo zastanawiałem się czy aby na pewno chciałem   gdzieś wychodzić, nawet jeśli Takeru był mi tak bliski moje kompleksy nie zniknęły. Dalej nie lubiłem ludzi, dalej wolałem  siedzieć w domu niż wychodzić gdziekolwiek. Takeru  nie doczekując się odpowiedzi podszedł do mnie, klęknął i łapiąc mnie za rękę powiedział :
- Wiem, że nie lubisz wychodzić z  domu, ale dzisiaj zrobisz to dla mnie prawda? Zależy mi byś dzisiaj ze mną gdzieś poszedł.
Uśmiechnął się tak  radośnie, że nie byłem mu w stanie odmówić. Po krótkiej chwili  cicho odpowiedziałem:
- Okej.
Po moich słowach zrobił się taki żywy, że nawet nie wiedząc skąd i w jaki sposób dostałem  buziaka. Ale nawet jeśli nie byłem zadowolony z wyjścia na  zewnątrz, to i tak byłem szczęśliwy, że dzięki mnie Takeru stał  się taki radosny. Rozmyślając przy śniadaniu o wczorajszym  dniu o tym jak się pociąłem i jak Takeru musiał   patrzeć na moje blizny i rany, byłem ciekawy dlaczego nie zraził się do mojej  osoby, dlaczego po tym wszystkim nie powiedział nic na temat  moich blizn. Po dalszym zastanawianiu łapiąc się za ręce zapytałem: 
 - Takeru..? Czy moje blizny cię nie odstraszają? Czy przez nie, nie czujesz się urażony do mojej osoby..?
 - Nawet tak nie myśl. Nigdy nawet nie pomyślałem żeby zostawić cię bo masz ręce w  bliznach. Kocham cię najbardziej na świecie. Kocham całego  ciebie nawet twoje blizny. Wiem, że nie kaleczyłeś się bez powodu. Ale od teraz będę zwalczał wszystkie powody do powstawania następnych ran. Od teraz będę cię chronił jak jeszcze nikt tego  nie robił. Pamiętaj, że od teraz masz mnie.
Przysłuchując się  uważnie jego słowom starałem się w to uwierzyć ale to było naprawdę ciężkie jak dla mnie. Nigdy bym choć przez chwile nie pomyślał, że kiedyś będę miał przy sobie osobę która będzie mnie chronić.  Po tych słowach i przemyśleniu tej sprawy nie powiedziałem już  nic. Gdy skończyliśmy jeść Takeru radosnym tonem powiedział:
 - To możemy już iść. Odwiedzimy dzisiaj parę miejsc.
Wychodząc  z domu nie obyło się bez zakładanie bluzy z kapturem. Takeru lekko śmiejąc się ze mnie, po cichu dodał :
- Ta bluza już niedługo zniknie z twojego życia.
 Nie wiedząc o co chodzi wyszedłem z domu i zamknąłem drzwi. Takeru złapał mnie za rękę i ciągnął  w jakieś miejsce. Nie znałem tych okolic więc byłem nieco  zdezorientowany. Gdy Takru nagle się zatrzymał przeczytałem napis  nad drzwiami " Fryzjer".
 - Takeru, po co tu przyszliśmy? 
 -Zobaczysz.
 Przeciągając mnie przez drzwi usadził na fotelu  fryzjerskim i przez chwile rozmawiał z panem który tam pracował. Takeru podszedł do mnie z pracownikiem tego salonu i  powiedział :
- Mam dla ciebie zadanie, przez 10 min musisz przesiedzieć na tym fotelu.
 Widząc uśmiechniętą twarz Takeru nie umiałem się  opierać, po prostu zostałem na tym fotelu i powiedziałem sobie  " Niech się dzieje co ma się dziać " Zostawiając włosy fryzjerowi, przez te całe 10 min patrzyłem się tylko na odbicie Takeru w lustrze. Gdy w końcu fryzjer zakończył swoją pracę, Takeru podszedł nachylił się i wyszeptał:
 - Wyglądasz bosko, aż mam ochotę cię pocałować.
Wychodząc od fryzjera Takeru prowadził mnie dalej.
 - Takeru.. a teraz gdzie idziemy..?
- Zaraz zobaczysz. Zanim zdążyłem przeczytać nazwę sklepu do którego wchodziliśmy rzuciły mi się w oczy manekiny  stojąc na wystawie ubrane w różne eleganckie ciuchy. Takeru zostawiając mnie przy wiszących ubraniach podszedł do ekspedientki i zaczął z nią rozmawiać, gdy to robili ja rozglądałem się po sklepie z pełną ciekawością. Nie miałem okazji wchodzić do takich sklepów więc to co widziałem  było dla mnie całkiem nowe. Takeru podszedł do mnie z panią która miała obie ręce zajęte przez wieszaki wypchane strojami  dopasowanymi do siebie kolorystycznie.
 - Ren idź do przymierzani  i przymierz najpierw ten strój.
 Zniesmaczony pomysłem Takeru  odpowiedziałem
 - Okej.
 Wychodząc z przymierzalni, pokazując się mu i pani obok dostałem kolejne ubrania. Wychodząc przebrany w kolejny strój, wpadłem na Takeru który łapiąc mnie za ramię wyszeptał do ucha
 - Przepraszam, że cię tak męczę ale dla mnie  też nie jest to łatwe stać w miejscu i patrzeć się na tak przystojnego Chłopaka którego nie można nawet przytulić, najchętniej to bym cię teraz wyściskał i rzucił na łóżko.
 Stojąc wryty jak mór zrobiłem się cały czerwony jak najszybciej z powrotem wszedłem do przymierzalni.  Oparłem się plecami o ścianę i wziąłem głęboki oddech by się uspokoić. Nagle Takeru odsłaniając kawałek firanki podał mi ostatnie ubranie do przymierzenia. Włożyłem je powoli następnie  wyszedłem. Takeru patrzył się na mnie jak by nie widział nic poza mną. Nagle wykrztusił z siebie
- Weźmiemy to.  Ren nie przebieraj się już w tamte ciuchy one już nie będą ci potrzebne. Nie wiedząc co stało się z tamtymi ubraniami wyszliśmy ze sklepu. Nie mając pojęcia co powiedzieć w tej chwili, wydusiłem z siebie:
- Takeru.. To na pewno trochę kosztowało. Jak wrócimy do domu to oddam ci pieniądze, dobrze?
 - Nie chce od ciebie   pieniędzy, to jest prezent ode mnie.
Szliśmy dalej przeplatając palcami swoje dłonie. Po drodze zauważyłem że powoli się ściemnia, a my podążaliśmy w stronę tutejszego kina.
 -Pójdziemy obejrzeć jakiś film, co ty na to?
 - Okej. Bardzo dawno nie byłem w kinie, byłem tam ostatnio  z babcią jak miałem z 7 lat.
 Takeru słysząc te słowa przyśpieszył  jeszcze bardziej ciągnąc mnie za sobą. Wchodząc do kina rzuciły się nam w oczy plakaty z granymi filmami
 - Jaki film  chciałbyś obejrzeć? Ty wybierasz dzisiejszy film.
 Oglądając chwile plakaty najbardziej rzucił mi się w oczy horror który z recenzji wydawał się naprawdę straszny, po chwili odpowiedziałem 
 - Hmm.. może ten?


- Okej niech będzie ten. Takeru stanął  w kolejce po bilety a ja grzecznie czekałem koło kolejki ciągle  patrząc się na niego i uśmiechając gdy tylko spojrzał w moją stronę. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że dzień może być tak długi i ciekawy. Przy Takeru moje życie staje się żywe i kolorowe. Ale wiedza, że Takeru stara robić coś dla  mnie a ja dla niego nie, staje się bolesna. W czasie stania  bezczynnie w kinie czekając na Takeru postanowiłem, że będę  kolorował jego życie tak jak i on koloruje moje.

wtorek, 18 czerwca 2013

"Niekończące się życie"

 Część - 4

Ale przez fakt że to były łzy szczęścia nie zamierzałem się uspokajać. Nigdy nie myślałem, że łzy mogą być tak kojące. Nigdy nie myślałem że zyskam osobę która będzie cenić mnie tak jak ja ją. Po tych wszystkich słowach przez resztę wieczora siedzieliśmy w milczeniu przytuleni do siebie z czasami spływającymi łzami po naszych policzkach. Po dłuższym czasie usnęliśmy. Budząc się zobaczyłem, że nie ma przy mnie Takeru. Byłem spanikowany myślałem, że mnie zostawił, w pośpiechu wbiegłem do kuchni. Mój wzrok od razu skierował się na Chłopaka który stał przy kuchence parząc herbatę.
-Ren,  już się obudziłeś to dobrze bo właśnie zrobiłem śniadanie. Pewnie jesteś głodny więc siadaj. Niedługo muszę iść do szkoły, ty masz siedzieć w domu i wyzdrowieć.
Wchodząc do kuchni i siadając przy ciepłym i pięknie pachnącym śniadaniu nie powiedziałem ani słowa poza przytakiwaniem.  Byłem zaskoczony i nie wiedziałem co mam powiedzieć, to  wszystko działo się tak szybko, że nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ale tak naprawdę nawet jeśli nad tym nie potrafiłem  nadążyć to i tak uczucia które stawały się coraz silniejsze  względem Takeru dawały o sobie znać. Zjadłszy śniadanie usłyszałem głos Takeru:
 - Ren ja już muszę lecieć bo spóźnię  się na pierwszą lekcję.
 Słysząc te słowa spanikowałem i szybko wybiegłem z kuchni rzucając się na Takeru. Nie wiedziałem co robię ale wiedziałem, że jeśli czegoś nie zrobię to on może już tu nie wrócić . Tak bardzo nie chciałem stracić ważnej dla mnie  osoby. Ściskając najmocniej Takeru usłyszałem słowa
 - Co się dzieje? Ren? Coś się stało?
 -... wrócisz..? Nie chce byś mnie zostawił. Wrócisz prawda?
Takeru lekko śmiejąc się z mojego zachowania odpowiedział
- Pewnie, że wrócę ale muszę iść  na zajęcia, przecież ktoś będzie musiał podać ci zaległe tematy.
 Z rozpromienioną twarzą zabrał moje ręce ze swej tali, powoli  przybliżając do mnie swoją twarz pocałował mnie swoimi ciepłymi ustami i powoli wyszedł z domu posyłając mi swój uśmiech zza zamykających się drzwi. Resztę dnia przeleżałem w łóżku ciągając nosem i kichając co jakiś czas. Nie chciałem mówić rodzicom o moim przeziębieniu. Nie chciałem im przeszkadzać w pracy.  Tata już od jakiegoś czasu znajduje się za granicą a mama do  domu przychodzi raz na 2 tygodnie by sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku. Nie jestem w stanie zadzwonić do nich  i powiedzieć, że u mnie nie jest wszystko w porządku. Moi rodzice uważają mnie za przykładne dziecko bez kompleksów.  Starają się uszczęśliwić mnie pieniędzmi które zarabiają.  Może i nie jesteśmy tak blisko jak inne rodziny ale i tak zrozumiem ich starania. Leżąc w łóżku cały ranek rozmyślałem tylko czy słowa wychodzącego z domu Takeru nie są kłamstwem. Cały czas panikowałem, ciągle myślałem " On już tu nie przyjdzie" .  To stawało się tak strasznie bolesne. Gdy powoli się ściemniało  nie wytrzymałem tej presji i próbowałem ulżyć sobie poprzez pocięcie rąk cienką i ostrą żyletką. Zadając sobie kilkakrotnie  cięcia na ręku krew spływała coraz to większymi kroplami  na podłogę. W tym samym czasie spanikowany z łzami w  oczach usłyszałem głos Takeru wchodzącego do domu: 
 - Już jestem!
 Słysząc jak powoli zbliżał się do mojego  pokoju, szybko przykryłem swoją zakrwawioną rękę pościelą. Takeru wchodząc do pokoju z lekkim uśmiechem spojrzał się na moją zapłakaną twarz. Gdy zorientował się, że na  podłodze obok mnie znajduje się kałuża krwi szybko wyrwał  się z miejsca upuszczając przy tym swój plecak. Uklęknął przy łóżku i wykrzyczał:
 -Ren! Co się stało?! Co ty zrobiłeś?!
 Po tych słowach szybko zdjął pościel z mojej ręki i przestraszony widokiem otwartych ran na mojej ręce, pobiegł na dół po ręcznik i jakieś opatrunki. Trzymając się za krwawiącą rękę  byłem szczęśliwy, że Takeru jednak przyszedł, ale nienawidziłem  się za to, że musi patrzeć na mnie od takiej strony. Nie chciałem by stał się zniesmaczony do mojej osoby. Ale to  wszystko przez moje zachowanie nie chciałem znowu się ciąć  chciałem już z tym skończyć odkąd spotkałem Takeru. Ale jednak to zrobiło się jak uzależnienie. Moje ręce były całe pokryte starymi i nowymi ranami. Nie chciałem by je  zobaczył. Takeru wbiegając szybko do pokoju raptownie usiadł koło mnie na łóżku i próbował wyciągnąć moją rękę z pod pościeli. Nie chciałem by na to patrzył nie dawałem za wygraną i ze skrzywioną miną od bólu dalej trzymałem  rękę nie dając wyjąć jej z pod pościeli. Takeru przeżywając  całą tą sytuację i patrząc się dookoła na krew powiedział:
  -Ren, proszę pokaż mi tą rękę. Przecież nie chce ci zrobić  czegoś złego, chce tylko ją zabandażować. Proszę zrób to  dla mnie, nie chce byś wylądował w szpitalu.
 Wypowiadając  te słowa Takeru miał oczy jak szczeniak który prosi o coś  na czym mu bardzo zależy. Nie myśląc już o niczym przestałem  się opierać. Wyciągnął moją rękę z pod pościeli i zaczął delikatnie przecierać ją mokrym ręcznikiem. Kuląc z bólu nogi i zagryzając dolną wargę starałem się nie patrzeć na Takeru. Nie chciałem widzieć, że patrzy na te blizny. Gdy  zabandażował mi rękę, bałem się, że przez mój nałóg zostawi  mnie, że nie będzie chciał mnie znać. Jego mina mówiła sama  za siebie. Był tak przerażony i zmartwiony, że przez cały czas siedział w ciszy. Ta cisza stawała  się dla mnie bolesna. Gdy skończył bandażować przysunął się do mnie, wypowiedział tylko moje  imię :
- Ren..
 Przytulił mnie tak mocno, że pod jego ciężarem padłem plecami na łóżko. Nawet gdybym chciał nie potrafiłbym się uwolnić z pod jego uścisku. Leżąc tak przez chwile znowu wypowiedział moje imię ale nie tylko to
- Ren.. Kocham Cię.  Proszę nie rób tego więcej. Robiąc rany na swoich rękach robisz rany w moim sercu. Gdy ciebie bolą ręce mnie boli serce.  Proszę obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz.
Odwracając  wzrok od niego odpowiedziałem:
 - Obiecuje..
- Kocham Cię. Kocham Cię i będę Cię kochał zawsze, pamiętaj o tym.
Po tych  słowach zaczął całować moje usta robił to coraz bardziej namiętnie. Odwzajemniałem jego pocałunki, po krótkiej chwili zaczął  wkładać język do mojej buzi. Byłem lekko zażenowany tym co robił, ale to było takie przyjemne, że nie potrafiłem go odepchnąć. Gdy przestał całować moje usta zaczął muskać moją szyje.  Powoli ściągając bluzkę z mojego ciała. Całował mnie po brzuchu i dotykał swoimi zimnymi rękoma szyi i ramion, jak bym był  porcelanową wazą która po mocniejszym ściśnięciu mogła by się stłuc. Jednak gdy Takeru zbliżał się do moich spodni i zaczął powoli  ciągnąć za mój pasek, gdy tylko poczułem, że moje spodnie powoli  zaczynają się zsuwać szybko podniosłem się rumieniąc na całej twarzy.
 - Nie chcesz bym robił coś więcej?
 Lekko pokiwałem głową na tak. Takeru widząc to zaśmiał się i powiedział
- Okej, to dzisiaj nie będziemy robić nic więcej.


 Widząc jak słodko się śmieje zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Gdy zobaczył mnie calutkiego zarumienionego szybko przysunął  swoją głowę i zaczął mnie całować. Robił to prawie cały czas z małymi przerwami pytając się " Nie boli cię ręka?" Gdy słyszał  ode mnie odpowiedz " Nie boli" zaczynał całować mnie dalej. W końcu usnęliśmy nie zdając sobie z tego sprawy.

niedziela, 16 czerwca 2013

"Niekończące się życie"

 Część - 3

Przez całą noc leżąc na łóżku  czerwony jak burak, myślałem tylko o tym co się stało. Przez tą noc uświadomiłem sobie, że właśnie się zakochałem. Było to dla mnie coś prawie, że nieznanego. "Zakochać się" co to tak naprawdę znaczy? Czy to na pewno to? Nie mogąc od powiedzieć na te pytania, noc stawała się coraz bardziej kłopotliwa. W końcu nieświadomie usnąłem, a pytania nad którymi główkowałem się całą noc dalej były wielką niewiadomą. Wszystko nagle stało się strasznie trudne. Jedynie co było w moim życiu teraz wiadome to to, że jestem przeziębiony i bez wątpienie nie pójdę do szkoły. Jednak ten fakt w którym muszę opuścić szkołę na kilka dni jest najlepszy jaki mógł by się zdarzyć w takiej sytuacji. Wstając wykończony koło południa, całkiem wyleciało mi z głowy wczorajsze wydarzenie. Robiąc śniadanie przypominałem sobie wszystko po kawałeczku. W chwili przypomnienia sceny Takeru całującego moje usta zrobiłem się strasznie niespokojny, krojąc warzywa w pośpiechu skłaczyłem się dość głęboko w palca. Krew nie chciała przestać lecieć. A ja z pośpiechu i bólu nie mogłem znaleźć apteczki. Biegając po całym domu krople krwi spadały na podłogę. W końcu znalazłem apteczkę i obandażowałem palca. Nie miałem siły nawet by kontynuować przyrządzanie jedzenia. Usiadłem na fotelu, założyłem słuchawki i nawet nie zauważając, że zrobiło się już dość późno, zasnąłem. Gdy w końcu obudziłem się była godz. 21. Zdejmując słuchawki i wstając z kanapy poszedłem do kuchni posprzątać wcześniej zaczęty w przygotowaniu posiłku. Kosz na śmieci niestety był napełniony co musiało zmusić mnie do wyrzucenie ich do kontenera. Nie byłem tym za bardzo zadowolony, ostatnio w ogóle nie miałem ochoty by opuszczać tego dom. Nakładając buty i podnosząc worek na śmieci powoli otworzyłem drzwi. Jednak nie mogłem ich otworzyć, poczułem jak by coś przygniatało drzwi. Próbując popchnąć je bardziej usłyszałem zza drzwi krzyk :
- Ałł!
 Przestraszyłem się, stojąc w bezruchu domyśliłem się kto mógł tam być. Mając nadzieję na szybką ucieczkę próbowałem jak najszybciej zamknąć drzwi, jednak ucieczka się nie udała. Takeru złapał mnie za rękę. Wyglądał jak by siedział pod drzwiami bardzo długo. Był przemęczony i wyglądał na strasznie zmartwionego. Po złapaniu mojej ręki przez jego zimne dłonie zobaczyłem ten wyraz twarzy, jak by coś się stało. Jednak nie byłem w stanie zapytać go o to wprost. Gdy tylko Takeru wszedł za mną do domu wykrzyczał
 -Ren! Co się stało?! Co tu robi krew na podłodze?! Dlaczego mi nie otwierałeś?!
 Z łzami w oczach szybko podszedł do mnie, za nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć znalazłem się w jego objęciach. Jednak szybko wypuścił mnie z uścisku i sprawdzał od góry do dołu co mi się stało. Gdy tylko zauważył zakrwawiony bandaż na palcu od razu wpadł w panikę.
 - Ren, co ty zrobiłeś? Co się stało?!
Cicho ze spuszczoną głową odpowiedziałem:
 - Nic się nie stało, skaleczyłem się przy krojeniu warzyw. To nic takiego.
 -Ehh ty niezdaro .. Jak można tak bardzo skaleczyć się przy krojeniu warzyw. Chodź przemyje ci ranę i zmienię opatrunek.
 Poszedłem za nim jak posłuszny piesek. Zaprowadził mnie na kanapę a sam poszedł szukać apteczki. Gdy w końcu ją znalazł zaczął zdejmować  bandaż co kilka sekund spoglądając na moją twarz. Gdy w końcu go zdjął zaczął przemywać ranę wodą utlenioną. Rana była głęboka przez to strasznie bolało. A cisza która nie ustawała stawała się jeszcze bardziej bolesna. Takeru był tak zajęty moją raną, że nic nie mówił. Spoglądał tylko na moją wykrzywioną twarz z bólu. Kończąc zmienianie opatrunku siadł koło mnie i przytulił mnie bardzo mocno. Nie wiedziałem  co mam zrobić w tej sytuacji. Gdy w końcu wykrztusiłem z siebie słowa
- Naprawdę się nic nie stało. Nie musisz się tak mną przejmować. Jestem dość odporny na ból więc to nic takiego.
 Pierwszy raz w życiu starałem się kogoś uspokoić, nie wiedziałem czy zrobiłem dobrze. Takeru ścisnął mnie jeszcze mocniej. Po krótkiej chwili poczułem ciepłe łzy wchłaniające się w moja bluzkę. Nie wiedziałem dlaczego płakał, byłem całkiem zakłopotany. Wmawiałem sobie że to przeze mnie płacze, że powiedziałem coś nie tak. Takeru puścił mnie, gdy zobaczyłem go całego zapłakanego miałem ochotę zrobić wszystko by przestał płakać. Gdy uświadomiłem sobie jaki jest słodki i przypomniałem sobie to co stało się wczoraj, zrobiłem się cały czerwony. Gdy Takeru ujrzał moja czerwoną twarz, lekko się uśmiechnął a łzy same przestały mu spływać po policzkach. Takeru pełen rozpromieniony na twarzy powiedział
 - Ren.. naprawdę cieszę się, że usłyszałem z twoich ust takie słowa.. naprawdę bardzo się cieszę.
Po tych słowach Takeru przysunął się do mnie najbliżej jak mógł. Położył dłonie na moich ramionach po czym jego ręce zaczęły przesuwać się po szyi w górę a jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Nie wiedziałem co mam zrobić, chciałem uciec gdzieś najdalej ale w duchu uczucie Takeru dotykającego moje policzki były jak dotyk anioła. Zdałem sobie sprawę, że Takeru stał się najważniejszy. Nie umiałem odmówić mu czego kolwiek, gdy słyszałem jego głos robiłem się posłuszny jak piesek. Gdy tylko uświadomiłem sobie w tym momencie że zyskałem najważniejszą osobę i, że znowu ją stracę, cały zacząłem się trząść a łzy same zaczęły mi płynąć po policzkach. Takeru przysuwał się coraz bliżej. gdy tylko zauważył łzy na moich pliczkach od razu wykrzyczał
 - Przepraszam! Nie chciałem cię do niczego zmuszać! Przepraszam!
Po tych słowach zrobił się strasznie przygnębiony, skulił się i schował twarz w dłonie. Jak tylko zobaczyłem go zmartwionego. Powiedziałem po cichu
 - Nie, to ja przepraszam ale.. ale ja naprawdę nie chce znów cierpieć przez kogoś bliskiego. To boli, bardzo boli.. Po tych cicho wypowiedzianych słowach, Takeru podniósł się zrobił się cały czerwony i podsuwając sobie krzesło usiadł przede mną. Złapał mnie za rękę i powiedział
- Ren proszę nie płacz przyrzekam że nigdy nie zostawię cię samego nie pozwolę byś się kaleczył nie pozwolę ci chować się przed wszystkimi. Chce cię chronić i chce byś był ze mną już na zawsze.
- Ale.. jestem pewien, że gdy tylko poznasz mnie lepiej.. zostawisz mnie.. zrobisz to samo co inni..
 – Lubię prawdziwego ciebie, i choć bym poznawał najgorsze prawdy o tobie to i tak nie zmienię tego zdania. Nie chce cię stracić i nigdy nie zamierzam tego zrobić.

 Po tych słowach płakałem jak małe dziecko, nie umiałem się uspokoić. Ale przez fakt że to były łzy szczęścia nie zamierzałem się uspokajać. Nigdy nie myślałem, że łzy mogą być tak kojące. Nigdy nie myślałem że zyskam osobę która będzie cenić mnie tak samo jak cenie ją ja.

"Niekończące się życie"

Część - 2 


Wystarczyły tylko pierwsze słowa bym rozpoznał go po głosie. Biegnąc do szkoły najszybciej jak umiałem zdałem sobie sprawę, że to naprawdę był ten chłopak. Pełen niewiary zrobiłem się cały czerwony a serce zaczęło  drżeć. Nie byłem świadomy nawet tego czy biegnę w dobrą stronę. Jednak po pełnym zastanowieniu się i całkowitemu zmęczeniu stanąłem zdając sobie sprawę z tego że pobiegłem za daleko. Raptownym krokiem odwróciłem się w stronę szkoły i szybko dobiegłem do głównej bramy. Biorąc głęboki wdech zacząłem po woli podążać przez podwórze szkoły kierując się do głównego wejścia. Spokojnie wszedłem do klasy, usiadłem w ławce i zdając sobie sprawę z tego, że znam jego imię zrobiłem się cały podenerwowany. Przez całą pierwszą lekcje myślałem tylko o tym co się stało, nie mogłem skoncentrować się na niczym innym. Po pierwszej lekcji wyszedłem z sali do łazienki, przemyłem twarz myśląc, że to choć trochę odświeży mój umysł. Wracając do klasy na drugą lekcje zobaczyłem bardzo znajomą sylwetkę. Chłopak który wydawał mi się znajomy patrzył przez okno jak by czegoś szukał. Przyglądając mu się jeszcze chwile, zobaczyłem kąt jego twarzy. Gdy tylko uświadomiłem sobie, że tym chłopakiem okazał się być Takeru, szybkim ruchem zabrałem swój plecak z ławki i jak najszybciej próbowałem wybiec z sali, by mnie nie rozpoznał. Jednak to się nie udało, chłopak wybieg za mną i zaczął krzyczeć:
 - Ren zatrzymaj się, proszę!
 Jednak oprócz tego, że zrobiło mi się ciepło na sercu słysząc jego głos, nie zważałem na to co mówił. Przez całą drogę biegłem najszybciej umiałem. Gdy w końcu dobiegłem do domu, jak zwykle nikogo oprócz mnie w nim nie było, rzuciłem plecak przy wejściu. Tracąc ochotę na cokolwiek, położyłem się na łóżku. Nie myśląc o niczym po prostu zasnąłem. Budząc się o 3 w nocy nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zacząłem myśleć o tym co wczoraj zaszło. Kompletnie straciłem ochotę by iść do szkoły. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że zostawiłem w szkole na ławce książkę, ale to, że nie mam tej książki było najmniej ważne w tej chwili. Bardziej martwiło mnie to jak mam iść do szkoły. Tak strasznie nie chciałem na niego wpaść, a jeszcze ten fakt, że chodzimy razem do klasy jest dla mnie najgorszy w całym życiu. Tak strasznie było mi wstyd patrzeć mu w oczy, wiedząc, że słyszał wszystkie moje krzyki przez wakacje i to, że dzięki niemu naprawdę się uspokajałem. To wszystko było dla mnie naprawdę ciężkie do zniesienia. Ja człowiek który od dziecka nie myślał o niczym i o nikim innym niż tylko o tym, że jest tu niepotrzebny. A teraz raptem wstydzę się i boje spojrzeć w oczy chłopakowi który jest jak innych tysiąc ludzi spotkanych przez całe moje życie. Dla mnie jest to to bardziej bolesne niż rany na rękach. Zdając sobie z tego sprawę próbowałem sobie jakoś ulżyć przez następne rany na nadgarstku. Leżąc przez całą resztę nocy, doszedłem, że odpuszczę sobie na jakiś czas szkołę. Nie miałem nawet ochoty opuszczać domu a co jeszcze iść do klasy w której będzie Takeru. W końcu wyszło, że przeleżałem cały dzień. Zbliżała się godzina 18 a ja leżąc na łóżku przy otwartym oknie usłyszałem kroki dochodzące z mojego podwórka. Wyglądając lekko przez okno zauważyłem dochodzącego do drzwi domu Takeru trzymającego w ręku książkę. Nagle zadzwonił dzwonek, oczywiście ja nawet nie miałam zamiaru schodzić na dół. Dalej wyglądałem z okna chłopaka który stał przy drzwiach i dzwonił do drzwi. Lekko wystraszony położyłem się na łóżku i przysłuchiwałem się dzwonkowi. Chłopak nie ustawał, ciągle stał pod drzwiami i dzwonił. Zaczynałem rozmyślać czy nie powinienem zejść i otworzyć. Zaczynało robić się ciemno a on nadal stał przy drzwiach. Nie wiedząc co zrobić siadłem na schodach przed drzwiami. Przysłuchiwałem się co robił. Nagle usłyszałem odgłos opierania się o drzwi, podszedłem bliżej i po cichu siadłem na podłodze. Nagle Takeru ze zmęczeniem wymówił podniosłym głosem
-Wiem, że tam jesteś. Dlaczego mi nie otworzysz? Dlaczego ode mnie uciekasz? Naprawdę się o ciebie martwię. Chce wiedzieć, że na pewno nic ci się nie dzieje, że wszystko jest w porządku.
 Nagle zrobiłem się cały czerwony a serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Po kilku sekundach chłopak dodał
– Nie poddam się! Będę walczył! Będę przychodził tu dotąd aż w końcu otworzysz mnie wpuścisz!
Chłopak szybkim ruchem uciekł z pod drzwi, a ja siedząc na podłodze cały czerwony próbując uspokoić swoje serce nie miałem siły nawet by wstać i wrócić na górę do pokoju. W końcu doszło do tego, że zasnąłem na podłodze. Budząc się koło 7 rano byłem totalnie przeziębiony. Przez cały poranek chodziłem tylko z chusteczkami w ręku. Gdy zbliżała się 18 zarzuciłem na siebie koc i usiałem na poduszce koło drzwi wyczekując Takeru. Gdy w końcu usłyszałem go dochodzącego do drzwi zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Chłopak dzwonił tak długo jak wczoraj. Gdy po jakimś czasie przestał dzwonić moje przeziębienie dało się we znaki. Przez to że nie było wcale tak ciepło pod tym kocem a ja byłem przeziębiony kichnąłem, cały zrobiłem się czerwony ze wstydu. Takeru opierając się o drzwi powiedział
 - Wiedziałem, że tam jesteś.
 Moje serce zaczęło walić jak oszalałe nie wiedziałem jak je powstrzymać. Nagle Takeru dodał jeszcze
 - Przeziębiłeś się? To dlatego nie chodzisz do szkoły? Uff a już myślałeś, że opuszczasz szkołę przeze mnie. Proszę otwórz drzwi, przecież nic ci nie zrobię chciałem tylko oddać ci książkę. Czego nie dajesz szansy poznania się? Tak bardzo chciałbym poznać cię lepiej. Przez te całe wakacje przychodziłem tu bo tak strasznie się martwiłem, nie chciałem by ci się coś stało. Moja mama zna twoich rodziców, mówiła, że prawie w ogóle nie ma ich w domu a ty zawsze zostajesz w domu sam i nigdy nie wychodzisz. Wiem, że tylko udajesz chłopaka z którym nie warto się zadawać. Wiem, że na pewno w środku jesteś miłym chłopakiem który potrzebuje mieć kogoś koło siebie. Chce stać się dla ciebie kimś ważnym. Cały zapłakany wydusiłem z siebie
 - Wcale mnie nie znasz! Nie wiesz jaki jestem na prawdę! Nie chce mieć nikogo kto mógłby stać się dla mnie bliski! Ja nie chce już tak cierpieć.
Takeru zaskoczony wykrzyczał:
 - Proszę otwórz drzwi!
Nie wiedząc co robię otworzyłem je. Gdy to zrobiłem usłyszałem tylko spadającą książkę na ziemie i kroki Takeru wbiegającego do domu który po krótkim czasie objął zapłakanego mnie. Moje serce zaczęło walić ale łzy dalej leciały jak by nie miały końca. Takeru chcąc mnie uspokoić zaczął powoli głaskać mnie po głowie i szeptać do ucha
 - Ren, proszę nie płacz już.
 Gdy tylko to usłyszałem łzy które dopiero co nie chciały ustać nagle przestały spływać po mojej czerwonej twarzy. Gdy troszkę się uspokoiłem Takeru znowu zaczął szeptać mi do ucha
 - Chodź usiądziemy na kanapie.
 Oddany jego ciepłym ramionom zgodziłem się bez dłuższego namysłu. Takeru trzymając mnie zaprowadził do salonu na kanapę, powoli usadził i sam siad obok trzymając mnie ręką. Powoli ją zabrał, patrząc mi prosto w oczy powiedział
 – Czego unikasz mojego wzroku?
 Skrępowany odpowiedziałem:
 – Nie unikam.
 - To popatrz mi prosto w oczy.
Po tych słowach już całkiem nie wiedziałem jak się zachować, nie chciałam się przyznać, że boje się mu spojrzeć w oczy. Nie chciałem żeby wiedział, że już stał się kimś ważnym w moim życiu, nie chciałem by o tym wiedział. Łzy znów same zaczęły mi lecieć to było takie upokarzające. Nie chciałem pokazywać mu się z takiej strony. Raptownie wstałem i próbując uciec do siebie do pokoju wykrzyczałem
- Idź sobie!
Jednak chłopak był bardziej czujny niż przypuszczałem. Zanim zdążyłem zrobić krok Takeru złapał mnie za rękę przyciągając mnie do siebie wylądowałem na jego kolanach. Cały czas ściskał mnie najmocniej jak umiał. Raptem wydusił z siebie
 - Ren proszę, przestań płakać. Nie chce byś płakał przeze mnie.
 Gdy zacząłem się już uspokajać, łzy przestały lecieć ale serce nadal biło jak oszalałe. Było mi tak wstyd, byłem pewien, że Takeru czuje jak mocno i szybko bije mi serce. Nagle dodał:
 - To przeze mnie bije ci tak serce? Jestem szczęśliwy. Wiedząc, że jednak jestem dla ciebie choć troszkę inni niż wszyscy.
 Po tych słowach zrobiłem się cały czerwony. Takeru kładąc ręce na moje ramiona zaczął patrzeć na moje czerwone policzki ja od razu zacząłem panicznie się odwracać. Ręce Takeru raptem wylądowały na moich policzkach trzymając moją twarz na przeciw swojej. Nie potrafiłem wytrzymać tej presji i zamknąłem oczy.
 - Nie zamykaj oczu. Proszę. Nie chce byś unikał mojego wzroku.- powiedział
 Zacząłem kiwać głową na nie.
- To sam je otworzę.
Nie wiedziałem co się dzieje nagle poczułem dotyk czegoś niesamowicie ciepłego na swoich ustach. Szybko otworzyłem oczy. Po ujrzeniu Takeru całującego moje usta szybko odskoczyłem lądując na podłodze. Nie potrafiłem się uspokoić, mój oddech zrobił się tak strasznie ciężki. Gdy nagle Takeru dodał z lekkim uśmiechem na twarzy
 - Mówiłem, że sam ci je otworze.
 Po tych słowach szybko wstałem odrzucając koc ze swoich ramion i szybko pobiegłem do pokoju. Po tym jak zamknąłem drzwi swojego pokoju na klucz Takeru nic nie powiedział. Dopiero po pięciu min wykrzyczał z  salonu:
 - Zostawiam ci książkę! Jutro też przyjdę zobaczyć czy wyzdrowiałeś! Dbaj o siebie!
Po tych słowach usłyszałem tylko zamykające się drzwi. Przez kilka minut zadawałem sobie tylko pytanie "co się właśnie stało?" trzymając swoje usta. Przez całą noc myślałem tylko o tym co się stało leżąc na łóżku czerwony jak burak. Przez tą noc uświadomiłem sobie, że właśnie się zakochałem.[..]

"Niekończące się życie"

 Część - 1


Jestem Ren, chodzę do drugiej klasy liceum. Za wszelką cenę staram się ukrywać najwięcej znaczący fakt o moim życiu, czyli to, że jestem gejem. Jestem całkiem zamknięty w sobie, staram się ukrywać wszystkie moje cechy. Jestem świadomy tego, że przez to niszczę swoje życie. Stałem się taki odkąd naprawdę dowiedziałem się, że nie pociągają mnie kobiety. Wyznając to jedynemu przyjacielowi, stał się zniesmaczony do mojej osoby i przestał się do mnie odzywać. Był to mój jedyny i najbardziej zaufany przyjaciel. Mówiąc to tylko mu, byłem przekonany, że mnie wesprze. Od tamtej pory zamknąłem się w sobie, świat stał się oddalony ode mnie, dni zaczęły się ze sobą zlewać a ja już nie wiedziałem czy jest w ogóle jakiś sens dla mojego życia. Odkąd poszedłem do gimnazjum zacząłem się ciąć. Moich rodziców przeważnie nigdy nie było w domu. Gdy byłem mniejszy zajmowała się mną babcia gdy zmarła zostawałem w domu całkiem sam. Całymi wieczorami po szkole zastanawiałem się tylko nad jednym "Po co się  urodziłem" Była to dla mnie największa zagadka życia. Ciągle dochodziłem do tego samego "Nikt mnie nie chce, nie mam  potrzeby tu żyć". Za każdym razem gdy tak myślałem kończyło się to coraz większymi ranami na rękach. Zostawiając za sobą gimnazjum i idąc do liceum zdawałem sobie sprawę, że nic się nie zmieni, że zawsze będę tym samotnych człowiekiem. Pierwszy rok w liceum nie był niczym nadzwyczajnym było dokładnie tak samo jak w pierwszej gimnazjum. Tak jak na początku pierwszej klasy w gimnazjum stałem się obiektem zainteresowań a wszystko przez znienawidzone przeze mnie moje gęste ciemne włosy, czarne oczy, porcelanową cerę i szczupłą sylwetkę. Przez te wszystkie cechy mojego ciała zawsze stawałem się obiektem westchnień dziewczyn, czego strasznie nienawidziłem. Tak jak w gimnazjum za wszelką cenę próbowałem je odstraszać moim ponurym charakterem i tym jak się ubierałem. Starałem się coraz bardziej paskudzić, obcinałem sobie włosy jak popadnie, kaleczyłem swoje ciało. Dzięki czarnemu ubraniu i kapturowi na głowie próbowałem być tym z którym nie warto się zadawać. Gdy minął pierwszy rok w liceum zaczęły się wakacje czyli całe dwa miesiące przesiedziane w domu przy wiatraku pisząc opowiadania na blogu. Tylko dzięki tym opowiadaniom starałem się jakoś wyluzować i wprowadzić w moje życie trochę fantazji. Niestety pisząc niektóre z tych wszystkich opowiadań zataczałem się jeszcze bardziej. Zdarzało się, że pisząc opowiadanie schodziłem na strasznie ponury temat wtedy nie wytrzymywałem, zaczynałem płakać i wrzeszczeć na cały dom. Niestety wpadałem w histerię nie tylko przez opowiadania. Co kolwiek co mogło mnie zdenerwować stawało się dla mnie największą przeszkodą nie mogąc sobie z nią poradzić zaczynałem wrzeszczeć i płakać ze zdenerwowania. Z wiekiem zaczynało robić się to coraz częstsze. W wakacje tego roku zdarzało się to nawet trzy razy w tygodniu. Za każdym razem gdy nie wytrzymywałem otwierałem okno i cały trzęsąc się próbowałem wdychać jak najwięcej powietrza. Po dwóch tygodniach po zakończeniu roku szkolnego zauważyłem, że zawsze gdy wydzierałem się i płakałem stojąc przy oknie, pod domem stał wysoki chłopak, wydawał się gdzieś w moim wieku. Gdy wpadałem w panikę on zawsze krzyczał "- Proszę uspokój się! " Tyle razy próbował się dobijać do drzwi lecz ja nigdy  nikomu nie otwierałem. Nienawidziłem gości w moim domu. Zawsze gdy przychodził ktoś z mojej dalekiej rodziny zamykałem się w pokoju dotąd aż wyjdą. Chłopak który zawsze próbował dobijać się do drzwi mojego domu błagał mnie bym się uspokoił. Po pewnym czasie zacząłem przyzwyczajać się do jego głosu. Gdy wpadałem w panikę a on zaczynał do mnie krzyczeć raptem zaczynałem się uspokajać mój oddech robił się stabilny. Gdy powoli się uspokajałem stawałem ukradkiem koło okna i patrzyłem przez firankę na chłopaka. Jego zgrabna sylwetka i przystojna twarz stawała się dla mnie bardzo kojąca. Zawsze wieczorem po tych wydarzeniach rozmyślałem nad tym kim był ten chłopak. Wiedziałem tylko że mieszka tuż obok mnie. Pod koniec wakacji stanowczo się uspokoiłem. Gdy tylko miałem ochotę wpadać w szał  i zacząć krzyczeć, stawałem spokojnie zamykając oczy i biorąc głęboki wdech. Zawsze gdy to robiłem miałem przed oczami chłopaka który prawie codziennie przybiegał pod mój dom i uspokajał mnie krzycząc na całą ulice. Było to dla mnie bardzo kojące wspomnienie które pomagało mi za każdym razem gdy potrzebowałem świadomie się uspokoić. Jednak te wakacje się skończyły a ja mam zamiar pójść do szkoły. Oczywiście jak co rano biorę poranną kąpiel, ubieram się, i za nim wyjdę z domu nakładam kaptur na głowę. Idąc do szkoły dość wcześnie z zamiarem wstąpienia do sklepu, zauważyłem, że biegnie za mną jakiś chłopak krzycząc
 - Ej zatrzymaj się! Proszę!
Przestraszony rozpoznając po głosie chłopaka szybko pobiegłem do przodu. Jednak dogonił mnie, złapał za rękę odwracając przy tym moje całe ciało w swoją stronę. Przestraszony stanąłem w bezruchu nie wiedząc co się dzieje. Chłopak nabrał do płuc powietrza, pokazując palcem na mój dom spytał
 - Ty tam mieszkasz?
Przerażony odpowiedziałem:
 - Tak.
 Chłopak z uśmiechem na twarzy przedstawił się
 - Nazywam się Takeru, A ty?
 Zaskoczony szybką zmianą tematu odpowiedziałem:
 - Ren.

 Po tych słowach szybko wyrwałem rękę z jego uścisku i pobiegłem do szkoły zdając sobie sprawę, że był to chłopak który przez pierwsze pół wakacji przychodził prawie codziennie pod mój dom. Wystarczyły tylko pierwsze słowa bym rozpoznał ten głos. [..]
Cześć wszystkim, z przykrością muszę stwierdzić, że mój poprzedni blog czyli blog Nany Chan nie jest aktywny i będzie zamieniony na blog Aya Chan który będzie kontynuacją tamtego. Mam nadzieje, że choć w małym stopniu miłośników Yaoi zainteresuje historia którą piszę. Miłego czytania.