Część - 4
Ale przez fakt że to
były łzy szczęścia nie zamierzałem się uspokajać. Nigdy nie myślałem, że łzy
mogą być tak kojące. Nigdy nie myślałem że zyskam osobę która będzie cenić mnie
tak jak ja ją. Po tych wszystkich słowach przez resztę wieczora siedzieliśmy w milczeniu
przytuleni do siebie z czasami spływającymi łzami po naszych policzkach. Po
dłuższym czasie usnęliśmy. Budząc się zobaczyłem, że nie ma przy mnie Takeru.
Byłem spanikowany myślałem, że mnie zostawił, w pośpiechu wbiegłem do kuchni.
Mój wzrok od razu skierował się na Chłopaka który stał przy kuchence parząc
herbatę.
-Ren, już się
obudziłeś to dobrze bo właśnie zrobiłem śniadanie. Pewnie jesteś głodny więc
siadaj. Niedługo muszę iść do szkoły, ty masz siedzieć w domu i wyzdrowieć.
Wchodząc do kuchni i
siadając przy ciepłym i pięknie pachnącym śniadaniu nie powiedziałem ani słowa
poza przytakiwaniem. Byłem zaskoczony i nie wiedziałem co mam powiedzieć,
to wszystko działo się tak szybko, że nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Ale tak naprawdę nawet jeśli nad tym nie potrafiłem nadążyć to i tak
uczucia które stawały się coraz silniejsze względem Takeru dawały o sobie
znać. Zjadłszy śniadanie usłyszałem głos Takeru:
- Ren ja już muszę
lecieć bo spóźnię się na pierwszą lekcję.
Słysząc te słowa
spanikowałem i szybko wybiegłem z kuchni rzucając się na Takeru. Nie wiedziałem
co robię ale wiedziałem, że jeśli czegoś nie zrobię to on może już tu nie
wrócić . Tak bardzo nie chciałem stracić ważnej dla mnie osoby. Ściskając
najmocniej Takeru usłyszałem słowa
- Co się dzieje?
Ren? Coś się stało?
-... wrócisz..?
Nie chce byś mnie zostawił. Wrócisz prawda?
Takeru lekko śmiejąc się
z mojego zachowania odpowiedział
- Pewnie, że wrócę ale
muszę iść na zajęcia, przecież ktoś będzie musiał podać ci zaległe
tematy.
Z rozpromienioną
twarzą zabrał moje ręce ze swej tali, powoli przybliżając do mnie swoją
twarz pocałował mnie swoimi ciepłymi ustami i powoli wyszedł z domu posyłając
mi swój uśmiech zza zamykających się drzwi. Resztę dnia przeleżałem w łóżku
ciągając nosem i kichając co jakiś czas. Nie chciałem mówić rodzicom o moim
przeziębieniu. Nie chciałem im przeszkadzać w pracy. Tata już od jakiegoś
czasu znajduje się za granicą a mama do domu przychodzi raz na 2 tygodnie
by sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku. Nie jestem w stanie zadzwonić do
nich i powiedzieć, że u mnie nie jest wszystko w porządku. Moi rodzice
uważają mnie za przykładne dziecko bez kompleksów. Starają się
uszczęśliwić mnie pieniędzmi które zarabiają. Może i nie jesteśmy tak
blisko jak inne rodziny ale i tak zrozumiem ich starania. Leżąc w łóżku cały
ranek rozmyślałem tylko czy słowa wychodzącego z domu Takeru nie są kłamstwem.
Cały czas panikowałem, ciągle myślałem " On już tu nie przyjdzie"
. To stawało się tak strasznie bolesne. Gdy powoli się ściemniało
nie wytrzymałem tej presji i próbowałem ulżyć sobie poprzez pocięcie rąk cienką
i ostrą żyletką. Zadając sobie kilkakrotnie cięcia na ręku krew spływała
coraz to większymi kroplami na podłogę. W tym samym czasie spanikowany z
łzami w oczach usłyszałem głos Takeru wchodzącego do domu:
- Już jestem!
Słysząc jak powoli
zbliżał się do mojego pokoju, szybko przykryłem swoją zakrwawioną rękę
pościelą. Takeru wchodząc do pokoju z lekkim uśmiechem spojrzał się na moją
zapłakaną twarz. Gdy zorientował się, że na podłodze obok mnie znajduje
się kałuża krwi szybko wyrwał się z miejsca upuszczając przy tym swój plecak.
Uklęknął przy łóżku i wykrzyczał:
-Ren! Co się
stało?! Co ty zrobiłeś?!
Po tych słowach
szybko zdjął pościel z mojej ręki i przestraszony widokiem otwartych ran na
mojej ręce, pobiegł na dół po ręcznik i jakieś opatrunki. Trzymając się za
krwawiącą rękę byłem szczęśliwy, że Takeru jednak przyszedł, ale
nienawidziłem się za to, że musi patrzeć na mnie od takiej strony. Nie
chciałem by stał się zniesmaczony do mojej osoby. Ale to wszystko przez
moje zachowanie nie chciałem znowu się ciąć chciałem już z tym skończyć
odkąd spotkałem Takeru. Ale jednak to zrobiło się jak uzależnienie. Moje ręce
były całe pokryte starymi i nowymi ranami. Nie chciałem by je zobaczył.
Takeru wbiegając szybko do pokoju raptownie usiadł koło mnie na łóżku i
próbował wyciągnąć moją rękę z pod pościeli. Nie chciałem by na to patrzył nie
dawałem za wygraną i ze skrzywioną miną od bólu dalej trzymałem rękę nie
dając wyjąć jej z pod pościeli. Takeru przeżywając całą tą sytuację i
patrząc się dookoła na krew powiedział:
-Ren, proszę
pokaż mi tą rękę. Przecież nie chce ci zrobić czegoś złego, chce tylko ją
zabandażować. Proszę zrób to dla mnie, nie chce byś wylądował w szpitalu.
Wypowiadając
te słowa Takeru miał oczy jak szczeniak który prosi o coś na czym mu
bardzo zależy. Nie myśląc już o niczym przestałem się opierać. Wyciągnął
moją rękę z pod pościeli i zaczął delikatnie przecierać ją mokrym ręcznikiem.
Kuląc z bólu nogi i zagryzając dolną wargę starałem się nie patrzeć na Takeru.
Nie chciałem widzieć, że patrzy na te blizny. Gdy zabandażował mi rękę,
bałem się, że przez mój nałóg zostawi mnie, że nie będzie chciał mnie
znać. Jego mina mówiła sama za siebie. Był tak przerażony i zmartwiony,
że przez cały czas siedział w ciszy. Ta cisza stawała się dla mnie
bolesna. Gdy skończył bandażować przysunął się do mnie, wypowiedział tylko
moje imię :
- Ren..
Przytulił mnie tak
mocno, że pod jego ciężarem padłem plecami na łóżko. Nawet gdybym chciał nie
potrafiłbym się uwolnić z pod jego uścisku. Leżąc tak przez chwile znowu
wypowiedział moje imię ale nie tylko to
- Ren.. Kocham Cię.
Proszę nie rób tego więcej. Robiąc rany na swoich rękach robisz rany w moim
sercu. Gdy ciebie bolą ręce mnie boli serce. Proszę obiecaj, że już
więcej tego nie zrobisz.
Odwracając wzrok
od niego odpowiedziałem:
- Obiecuje..
- Kocham Cię. Kocham Cię
i będę Cię kochał zawsze, pamiętaj o tym.
Po tych słowach
zaczął całować moje usta robił to coraz bardziej namiętnie. Odwzajemniałem jego
pocałunki, po krótkiej chwili zaczął wkładać język do mojej buzi. Byłem
lekko zażenowany tym co robił, ale to było takie przyjemne, że nie potrafiłem
go odepchnąć. Gdy przestał całować moje usta zaczął muskać moją szyje.
Powoli ściągając bluzkę z mojego ciała. Całował mnie po brzuchu i dotykał
swoimi zimnymi rękoma szyi i ramion, jak bym był porcelanową wazą która
po mocniejszym ściśnięciu mogła by się stłuc. Jednak gdy Takeru zbliżał się do
moich spodni i zaczął powoli ciągnąć za mój pasek, gdy tylko poczułem, że
moje spodnie powoli zaczynają się zsuwać szybko podniosłem się rumieniąc
na całej twarzy.
- Nie chcesz bym
robił coś więcej?
Lekko pokiwałem
głową na tak. Takeru widząc to zaśmiał się i powiedział
- Okej, to dzisiaj nie
będziemy robić nic więcej.
Widząc jak słodko
się śmieje zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Gdy zobaczył mnie calutkiego
zarumienionego szybko przysunął swoją głowę i zaczął mnie całować. Robił
to prawie cały czas z małymi przerwami pytając się " Nie boli cię
ręka?" Gdy słyszał ode mnie odpowiedz " Nie boli" zaczynał
całować mnie dalej. W końcu usnęliśmy nie zdając sobie z tego sprawy.
I znowu krew na podłodze. Kto to posprząta?!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie mi się to czyta, no cóż.. wciągnęłam się *^*