Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 czerwca 2013

"Niekończące się życie"

 Część - 4

Ale przez fakt że to były łzy szczęścia nie zamierzałem się uspokajać. Nigdy nie myślałem, że łzy mogą być tak kojące. Nigdy nie myślałem że zyskam osobę która będzie cenić mnie tak jak ja ją. Po tych wszystkich słowach przez resztę wieczora siedzieliśmy w milczeniu przytuleni do siebie z czasami spływającymi łzami po naszych policzkach. Po dłuższym czasie usnęliśmy. Budząc się zobaczyłem, że nie ma przy mnie Takeru. Byłem spanikowany myślałem, że mnie zostawił, w pośpiechu wbiegłem do kuchni. Mój wzrok od razu skierował się na Chłopaka który stał przy kuchence parząc herbatę.
-Ren,  już się obudziłeś to dobrze bo właśnie zrobiłem śniadanie. Pewnie jesteś głodny więc siadaj. Niedługo muszę iść do szkoły, ty masz siedzieć w domu i wyzdrowieć.
Wchodząc do kuchni i siadając przy ciepłym i pięknie pachnącym śniadaniu nie powiedziałem ani słowa poza przytakiwaniem.  Byłem zaskoczony i nie wiedziałem co mam powiedzieć, to  wszystko działo się tak szybko, że nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ale tak naprawdę nawet jeśli nad tym nie potrafiłem  nadążyć to i tak uczucia które stawały się coraz silniejsze  względem Takeru dawały o sobie znać. Zjadłszy śniadanie usłyszałem głos Takeru:
 - Ren ja już muszę lecieć bo spóźnię  się na pierwszą lekcję.
 Słysząc te słowa spanikowałem i szybko wybiegłem z kuchni rzucając się na Takeru. Nie wiedziałem co robię ale wiedziałem, że jeśli czegoś nie zrobię to on może już tu nie wrócić . Tak bardzo nie chciałem stracić ważnej dla mnie  osoby. Ściskając najmocniej Takeru usłyszałem słowa
 - Co się dzieje? Ren? Coś się stało?
 -... wrócisz..? Nie chce byś mnie zostawił. Wrócisz prawda?
Takeru lekko śmiejąc się z mojego zachowania odpowiedział
- Pewnie, że wrócę ale muszę iść  na zajęcia, przecież ktoś będzie musiał podać ci zaległe tematy.
 Z rozpromienioną twarzą zabrał moje ręce ze swej tali, powoli  przybliżając do mnie swoją twarz pocałował mnie swoimi ciepłymi ustami i powoli wyszedł z domu posyłając mi swój uśmiech zza zamykających się drzwi. Resztę dnia przeleżałem w łóżku ciągając nosem i kichając co jakiś czas. Nie chciałem mówić rodzicom o moim przeziębieniu. Nie chciałem im przeszkadzać w pracy.  Tata już od jakiegoś czasu znajduje się za granicą a mama do  domu przychodzi raz na 2 tygodnie by sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku. Nie jestem w stanie zadzwonić do nich  i powiedzieć, że u mnie nie jest wszystko w porządku. Moi rodzice uważają mnie za przykładne dziecko bez kompleksów.  Starają się uszczęśliwić mnie pieniędzmi które zarabiają.  Może i nie jesteśmy tak blisko jak inne rodziny ale i tak zrozumiem ich starania. Leżąc w łóżku cały ranek rozmyślałem tylko czy słowa wychodzącego z domu Takeru nie są kłamstwem. Cały czas panikowałem, ciągle myślałem " On już tu nie przyjdzie" .  To stawało się tak strasznie bolesne. Gdy powoli się ściemniało  nie wytrzymałem tej presji i próbowałem ulżyć sobie poprzez pocięcie rąk cienką i ostrą żyletką. Zadając sobie kilkakrotnie  cięcia na ręku krew spływała coraz to większymi kroplami  na podłogę. W tym samym czasie spanikowany z łzami w  oczach usłyszałem głos Takeru wchodzącego do domu: 
 - Już jestem!
 Słysząc jak powoli zbliżał się do mojego  pokoju, szybko przykryłem swoją zakrwawioną rękę pościelą. Takeru wchodząc do pokoju z lekkim uśmiechem spojrzał się na moją zapłakaną twarz. Gdy zorientował się, że na  podłodze obok mnie znajduje się kałuża krwi szybko wyrwał  się z miejsca upuszczając przy tym swój plecak. Uklęknął przy łóżku i wykrzyczał:
 -Ren! Co się stało?! Co ty zrobiłeś?!
 Po tych słowach szybko zdjął pościel z mojej ręki i przestraszony widokiem otwartych ran na mojej ręce, pobiegł na dół po ręcznik i jakieś opatrunki. Trzymając się za krwawiącą rękę  byłem szczęśliwy, że Takeru jednak przyszedł, ale nienawidziłem  się za to, że musi patrzeć na mnie od takiej strony. Nie chciałem by stał się zniesmaczony do mojej osoby. Ale to  wszystko przez moje zachowanie nie chciałem znowu się ciąć  chciałem już z tym skończyć odkąd spotkałem Takeru. Ale jednak to zrobiło się jak uzależnienie. Moje ręce były całe pokryte starymi i nowymi ranami. Nie chciałem by je  zobaczył. Takeru wbiegając szybko do pokoju raptownie usiadł koło mnie na łóżku i próbował wyciągnąć moją rękę z pod pościeli. Nie chciałem by na to patrzył nie dawałem za wygraną i ze skrzywioną miną od bólu dalej trzymałem  rękę nie dając wyjąć jej z pod pościeli. Takeru przeżywając  całą tą sytuację i patrząc się dookoła na krew powiedział:
  -Ren, proszę pokaż mi tą rękę. Przecież nie chce ci zrobić  czegoś złego, chce tylko ją zabandażować. Proszę zrób to  dla mnie, nie chce byś wylądował w szpitalu.
 Wypowiadając  te słowa Takeru miał oczy jak szczeniak który prosi o coś  na czym mu bardzo zależy. Nie myśląc już o niczym przestałem  się opierać. Wyciągnął moją rękę z pod pościeli i zaczął delikatnie przecierać ją mokrym ręcznikiem. Kuląc z bólu nogi i zagryzając dolną wargę starałem się nie patrzeć na Takeru. Nie chciałem widzieć, że patrzy na te blizny. Gdy  zabandażował mi rękę, bałem się, że przez mój nałóg zostawi  mnie, że nie będzie chciał mnie znać. Jego mina mówiła sama  za siebie. Był tak przerażony i zmartwiony, że przez cały czas siedział w ciszy. Ta cisza stawała  się dla mnie bolesna. Gdy skończył bandażować przysunął się do mnie, wypowiedział tylko moje  imię :
- Ren..
 Przytulił mnie tak mocno, że pod jego ciężarem padłem plecami na łóżko. Nawet gdybym chciał nie potrafiłbym się uwolnić z pod jego uścisku. Leżąc tak przez chwile znowu wypowiedział moje imię ale nie tylko to
- Ren.. Kocham Cię.  Proszę nie rób tego więcej. Robiąc rany na swoich rękach robisz rany w moim sercu. Gdy ciebie bolą ręce mnie boli serce.  Proszę obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz.
Odwracając  wzrok od niego odpowiedziałem:
 - Obiecuje..
- Kocham Cię. Kocham Cię i będę Cię kochał zawsze, pamiętaj o tym.
Po tych  słowach zaczął całować moje usta robił to coraz bardziej namiętnie. Odwzajemniałem jego pocałunki, po krótkiej chwili zaczął  wkładać język do mojej buzi. Byłem lekko zażenowany tym co robił, ale to było takie przyjemne, że nie potrafiłem go odepchnąć. Gdy przestał całować moje usta zaczął muskać moją szyje.  Powoli ściągając bluzkę z mojego ciała. Całował mnie po brzuchu i dotykał swoimi zimnymi rękoma szyi i ramion, jak bym był  porcelanową wazą która po mocniejszym ściśnięciu mogła by się stłuc. Jednak gdy Takeru zbliżał się do moich spodni i zaczął powoli  ciągnąć za mój pasek, gdy tylko poczułem, że moje spodnie powoli  zaczynają się zsuwać szybko podniosłem się rumieniąc na całej twarzy.
 - Nie chcesz bym robił coś więcej?
 Lekko pokiwałem głową na tak. Takeru widząc to zaśmiał się i powiedział
- Okej, to dzisiaj nie będziemy robić nic więcej.


 Widząc jak słodko się śmieje zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Gdy zobaczył mnie calutkiego zarumienionego szybko przysunął  swoją głowę i zaczął mnie całować. Robił to prawie cały czas z małymi przerwami pytając się " Nie boli cię ręka?" Gdy słyszał  ode mnie odpowiedz " Nie boli" zaczynał całować mnie dalej. W końcu usnęliśmy nie zdając sobie z tego sprawy.

1 komentarz:

  1. I znowu krew na podłodze. Kto to posprząta?!
    Bardzo przyjemnie mi się to czyta, no cóż.. wciągnęłam się *^*

    OdpowiedzUsuń